piątek, 30 grudnia 2016

Sekret Pamięci

3. Akcja-reakcja

  Nikt nie zwracał uwagi na bałagan pozostawiony przez gnomy. Każdy myślał tylko o całej sytuacji.
   - Co tu się właściwie stało? - Jako pierwszy przerwał ciszę Stanek, opuszczając powoli miotłę, jakby ocknął się z letargu. Rozejrzał się, mając nadzieję, że jego brat za chwilę wyskoczy zza rogu i wrzaśnie: „Niespodzianka! Ale się nabraliście frajerzy!” - Ford, nie baw się w te swoje gierki - powiedział z wyrzutem, idąc w kierunku wejścia. Wychylił ostrożnie głowę, wciąż będą w gotowości.
   - Dzień dobry panie Pines! - Zamiast staruszka pojawił się Soos. - Ładny mamy dzień, prawda?
   Stanek chyba raczej tak nie uważał, bo wydał z siebie dziki okrzyk i zamachnął się swoją prowizoryczną bronią. W porę jednak opamiętał się, widząc, że małe istotki nie powróciły, a zamiast nich był menedżer, którego raczej trudno z nimi pomylić.
   - Soos, na litość Boską! - Odetchnął głęboko. - Aleś sobie moment wybrał. - Oparł miotłę o drewnianą chatę i dodał: - No nie ma skubańca! Albo nie ma kompletnego wyczucia w kwestii żartów, albo one naprawdę go porwały. - Pokręcił z niedowierzaniem głową, mrucząc pod nosem coś o głupocie swojego brata.
   - Coś się stało? - Mężczyzna podrapał się po głowie, przy okazji przekrzywiając czerwony fez.
   - Wujka Forda porwały krasnoludy! - oznajmiła Mabel, wychodząc z chaty z wojowniczą miną. Poprawiła spodenki i odezwała się: - Najwyraźniej chcą mieć go jako królową. - W tym momencie nie mogła powstrzymać nerwowego chichotu. Wyobraziła sobie, jak najpierw oświadczają mu się, a potem koronują go na władczynię. - Nie wiem, co oni w nim widzą. W końcu najlepsze lata ma już za sobą, a urodą też nie grzeszy.

wtorek, 22 listopada 2016

Sekret Pamięci

2. Tajemnice?

   Ford chodził niespokojnie po pomieszczeniu, które nazywał swoim laboratorium. Nazwa ta jednak nie pasowała do osobliwości tego miejsca, zawalonego skomplikowanymi maszyneriami o tysiącu pokręteł, guzików, trybów i trybików. Obrazu dopełniały ekrany z danymi, a także porozrzucane kartki zagryzmolone wykresami i jakimiś notatkami. Jednym słowem panował tutaj niepodzielnie naukowy bałagan.
   Naprzeciw wuja na drewnianych taboretach siedziało zaniepokojone rodzeństwo. Dipper wodził za nim wzrokiem, zastanawiając się, co też może chodzić naukowcowi po głowie, Mabel zaś rozglądała się ciekawie po pomieszczeniu. Była tutaj tak naprawdę po raz pierwszy. Zanim zeszli do tego podziemia, staruszek stanął przed wejściem i, znanym im już doskonale, poważnym tonem oznajmił:
   - Zazwyczaj nikomu, nawet Stanowi, nie pozwalam wchodzić do mojego laboratorium. Dzisiaj jednak zrobię wyjątek, lecz kategorycznie zabraniam wam dotykać czegokolwiek. - Pogroził im palcem, jak małym dzieciom. - Są tam zbyt niebezpieczne dla was rzeczy. Jak wspomniałem, tym razem zrobię wyjątek, bo to zbyt poważna sprawa, a niepowołani nie powinni się o niej dowiedzieć. - W tym momencie posłał znaczące spojrzenie w kierunku Laury, sprzątającej sklep przed otwarciem. Wyglądała na niezainteresowaną w sprawie tego, gdzie zabiera bliźnięta ich wuj. Pozory jednak potrafią mylić.
   Wtedy jak zwykle myśleli, że przesadza, chociaż chłopak wiedział mniej więcej, czego się spodziewać, więc podczas krótkiej drogi dzielił się z siostrą swoją wiedzą. Jak widać, wiele się przez ich nieobecność nie zmieniło, chociaż znalazło się kilka nowocześniejszych gadżetów. Szatyn uśmiechnął się w duchu, myśląc, że Ford w końcu zaczął iść z duchem czasu.
   W końcu gospodarz odchrząknął, wziąwszy się w garść. W jego kierunku powędrowały natychmiast oba spojrzenia brązowych tęczówek.

piątek, 23 września 2016

Sekret Pamięci

1. Nowy Początek

   - Chodź no tutaj! - Dźwięk głosu starszego mężczyzny, o tonacji wprost idealnej, by w młodej osóbce wzbudzić poczucie winy, zruszył harmonię ciszy panującej w sklepie.
   - Tak panie Pines! - Natychmiastowo rozległa się odpowiedź przyjemnego, dziewczęcego głosiku. Och, czyżby dało się w nim wyczuć lekką nutkę zniechęcenia? Niezbyt dobrze. Co też ona miała zrobić? Potarła szybko skronie, przy okazji odgarniając z czoła grzywkę, by pobudzić swój mózg do pracy. Nic, zero pomysłu. Można by się pokusić o stwierdzenie, że starość nie radość. Problem w tym, iż wakacyjna pracowniczka miała dopiero szesnaście lat. W końcu poddała się, uświadomiwszy sobie, że próby przypomnienia zadania są bezcelowe, odrzuciła więc długi warkocz na plecy i przez drzwi wkroczyła pewnym krokiem do bardziej uczęszczanej przez turystów strefy "Tajemniczej Chaty".
   Rozejrzała się, jakby widziała ją po raz pierwszy. Wciąż zaskakiwała dziewczynę swoją dziwnością. Półki, półeczki z setkami bibelotów co to tylko kurzą się i do niczego nie są potrzebne, od breloczków, kul ze zminiaturyzowaną chatą po różne czapki, czy wieszaki z T-shirtami. Stąd można było podjąć wędrówkę, by zobaczyć tajemnicze dziwy, przygotowane przez menegera Soosa pod czujnym okiem właścicieli. Oczywiście sztuczne, no bo kto normalny przyprowadzałby, np. ogra do chaty pełnej turystów? W dodatku magia nie istnieje, prawda? Więc kłamstwo było jedynym wyjściem. Skierowała swoje spojrzenie na biurko z kasą, za którą siedziała na oko dziewiętnastoletnia dziewczyna o średniej długości, kasztanowych włosach i ciemnych oczach.

piątek, 12 sierpnia 2016

Szkarłat i Błękit

Prolog

Akademia im. Św. Rozalii, Inkwizycja; Wishtown
1235 strefa czasowa GMT+1

Cóż, jakoś trzeba przetrwać do końca dnia, co łatwe na pewno nie będzie. Spakowała książki do torby, zarzuciła na ramię i z sali wyszła jako pierwsza. I to właśnie był błąd. Miała cichą nadzieję zdążyć przed wszystkimi, by zaszyć się w swoim ulubionym miejscu. Ruszyła szybko przez korytarze Akademii, licząc na spokojne przejście. Mijała różnorakie sale, dochodząc w końcu do mniej uczęszczanych dróg. Śmiało mogła odetchnąć z ulgą, jak na razie nie zapowiadało się na żadne przeprawy. Czujność młodej dziewczyny nieco opadła, więc nie zainteresował jej fakt, iż ktoś za nią szedł. Pogrążyła się w rozmyślaniach, jak spędzi nadchodzący weekend. Pewnie zamknie się w dormitorium, czytając co jej wpadnie w ręce, albo cały czas spędzi w lesie, doskonaląc sztuki walki. To ostatnie musiała poważnie dopracować. Ale z drugiej strony jeszcze chętniej postrzelałaby z czegokolwiek. Zapewne do dyspozycji miałaby tylko łuk, bo kto normalny dałby jej do ręki jakiś rewolwer. Nie, to drewniane narzędzie było całkiem dobrym pomysłem by utrzymać celność na poziomie. - Te, furiatka! - z rozmyślań wyrwał ją aż nad zbyt znany głos. Uśmiechnęła się pod nosem i odwróciła, tylko po to, by zobaczyć trzech starszych o rok chłopaków, którzy kończyli już Akademię. Nie bała się ich, no bo co jej mogą zrobić? Najwyżej zarobi parę sińców, połamią jej kości. Było to uciążliwe, to fakt, lecz dało się żyć. - Kogóż to moje oczy widzą? - sztuczny uśmiech nie schodził z jej ust. - Czyżby to byli moi ulubieni przyszli absolwenci? - zakpiła. - Daruj sobie – warknął najwyższy z nich, blondyn. Tak, herszt całej bandy. Nastolatka wydęła pogardliwie usta. Alex Lee, mocny w słowach, równie dobry w walce wręcz. W sumie to zazwyczaj on męczył psychikę dziewczyny. Wolała już bić się z nimi wszystkimi, niż znosić docinki tego typa. - Aleś jej dogadał, Alex – jego kolega uderzył go w ramię w geście typu "dobra robota". Chyba jednak przesadził nieco z siłą, gdyż blondasek posłał mu z zamierzenia groźne spojrzenie.